Forum www.ouzaru.fora.pl Strona Główna

 [Warhammer 2ed.] Baronia Przeklętych
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 20, 21, 22  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:44, 16 Maj 2011    Temat postu:

Vegari

Cóż za paskudny świat...
- Tu jest prawie tak samo gówniano jak w Sylvanii - mruknęła pod nosem.
Czuła się nieswojo, jakby drzewa ją obserowały z każdej strony i za zakrętem miał czekać na kobietę stryczek. Nie podobało się Vegi to miejsce i nawet zaczęła się zastanawiać, czy nagroda jest warta tego wszystkiego. To był naprawdę spory dylemat, jednak nie zdążyła się nad tym porządnie zastanowić, gdy znów zostali zaatakowani.
- No ani chwili spo...!

Zaczęła i szybko urwała, widząc, kto ich atakuje. Nienawidziła nieumarłych, właściwie to się ich bała. Bo jak zabić coś, co już niby nie żyje? O ile wilki były po prostu paskudne, o tyle nieumarli ludzie byli wręcz przerażający. Nie czuła się na siłach, by z nimi walczyć, ale przecież nie miała wyboru. Wciąż ściskała w dłoniach łuk, gdy jeden z tych parszywców się do niej zbliżał i niemal w ostatniej chwili krzyknęła, łapiąc broń oburącz (na obu końcach) i uderzając nią w napastnika z całych sił.

Słyszała, że coś się dzieje z Kat, jednak teraz nie miała czasu się na nią oglądać. Nie było sensu strzelać, więc szybko złapała łuk w lewą rękę, a w prawą wzięła krótki miecz, który wisiał u jej pasa. Rzadko, oj bardzo rzadko, z niego korzystała, gdyż była lepszą łuczniczką i zwykle potrafiła załatwić wrogów na odległość. Jednak tym razem strzały na niewiele by się zdały.

Zerknęła przez ramię, widząc, jak Kat się topi, a Estalijczyk usiłuje ją wyciągnąć. Głupiec. Lepiej walczyć i ratować tych, co jeszcze mogą coś zdziałać. Poza tym... jedna osoba mniej do podziału nagrody, to więcej kasy dla pozostałych. Gdyby nie atakujący zombie, Vegari zapewne strzeliłaby kobiecie między oczy, żeby ulżyć jej w cierpieniu. Na samą myśl o utopieniu się w bagnie, złodziejkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To była jedna z tych rzeczy, których się bała i nigdy nie chciałaby doznać. Jakież to szczęście, że to nie ona tam wpadła!

- Spokojnie, Gio, będę cię osłaniać! - rzuciła do czarodzieja, choć zapewne już jej nie słyszał. I znów - mając do wyboru ratowanie nieznajomej kobiety lub osłanianie mężczyzny, z którym sypiała i podróżowała od tygodni - wybrała to drugie. Zresztą Giovanni zdawał się być znacznie przydatniejszy w drużynie niż wojowniczka. Kiedy oni siłowali się z wilkami, mag unieszkodliwił trzy w jednym czasie. Fakt, trochę mu zajęło złożenie zaklęcia, ale od tego miał ich - Kruka i Veg - by ten czas mu kupili.

- Nie możemy was dwóch osłaniać! Podnieś broń i walcz, chyba że chcesz wylądować w bagnie tak jak ona! Mag potrzebuje ochrony! - zawołała po Estalijsku i ich nowy towarzysz nie miał wątpliwości, że uwaga była skierowana do niego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draze




Dołączył: 27 Kwi 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:01, 16 Maj 2011    Temat postu:

Estec Vogeler

Jak ustalili na początku tak zrobili – niejaki Severin miał wyruszyć, przynajmniej na razie, z drużyną. Ten sam facet, kilkanaście metrów dalej odnalazł swojego konia. A raczej to co z niego zostało. Widok był naprawdę odrażający, biorąc pod uwagę ciągle płynną krew wypływającą z truchła.
- Zbieraj najważniejsze rzeczy i ruszamy dalej, nie ma co tu czekać. - Kruk mruknął sucho, poganiając towarzysza.

Jak miało okazać się nieco później – pośpiech nie zmienił na dobrą sprawę niczego, a pogoda zepsuła się jeszcze bardziej. Co mogło okazać się wyjątkowo niebezpieczne ze względu na podróżującego w grupie czarodzieja, mocno nieprzewidywalnego podczas takich rewelacji meteorologicznych. Dodatkowo, jakby na udowodnienie tezy „zawsze może być gorzej”, na głowy podróżników spadł deszcz, wyjątkowo paskudnie zimny i irytujący.

Równie irytujący, co nagle podnosząca się mgła, jeszcze kilkanaście sekund wcześniej leżąca nad rozmokłymi bagnami. Na bogów, taką mgłę ostatni raz Vogeler widział... „Sigmarze uchowaj...” – wyszeptał do siebie cicho, uprzedzając uwagę Giovanniego jedynie o kilka sekund.

- Czarna magia.

Rzeczywiście, mag miał rację. Szkoda tylko, że zasygnalizował to tak późno... Truchło kobiety, dziwnym sposobem ciągle poruszające się całkiem sprawnie. Kolejny przystojniak powoli sunął w kierunku ścieżki, szczerząc się niesamowicie, jakby prezentując narzędzia jakimi ma zamiar zaatakować najemników. Pozostałą trójkę Estec zignorował, ruszając do boju, heroicznie acz nieco nierozsądnie biegnąc w stronę nieumarłej, acz coraz bliżej pełzającej formy nie-życia. Trąd by ich wszystkich, pieprzone wynaturzenia. Jakby jeden z drugim nie mógł spokojnie leżeć pod ziemią i karmić robaków i innego ścierwa, nie, zombie zrobi człowiekowi na złość i wypełznie!

Najemnika kilkakrotnie przeszły dreszcze, co raz silniejsze, jakby za chwilę miał zwymiotować na widok rozkładającej się tkanki...
Nie miał zbyt wiele czasu na zastanawianie się, więc ruszył na potencjalnie najsilniejszego oponenta, ukazującego daleki od rozkładu garnitur zębów jak i ścięgna, nieosłaniane przez skórę. „Szerokie zamachnięcie toporem i powinieneś odzyskać dawny brak mobilności, skurwysynu.” - Kruk zapierając się nogami mocno w mokrej ziemi machnął toporem z całej siły, celując w prawą stronę karku przeciwnika.

Oby stracił dla Stirlandczyka głowę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MrZeth




Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:15, 16 Maj 2011    Temat postu:

Severin & Vegari:

Estalijczyk obejrzał się, zaklął i wyszarpnął Rapier z gleby, wstając. Postąpił dwa kroki wstecz. - I jak niby to zabić? - rzucił, dołączając do reszty.
- Nie wiem, Słoneczko, ale można spróbować atakować w głowę? - Zaproponowała, krzywiąc się. Zombie, którego walnęła łukiem, wstał i znów ruszył na kobietę. - Umiesz robić mieczem?
-Gdybym nosił rapier dla ozdoby, to zawiesiłbym go sobie na szyi moja droga- odparł Estalijczyk, zaśmiał się i wykonał lekki wykrok, by upewnić się, czy ziemia przed nim nie jest za śliska. Chciał walczyć tam gdzie grunt jest sprawdzony, by się nie przewrócić lub nie poślizgnąć. Zrobił wykrok naprzód i potraktował zombiaka z prawej kopniakiem. Grunt jednak nei był an tyle stabilny na ile miał nadzieję Severin i mężczyzna zaraz po tym padł na plecy.
- Nienawidzę bagien - westchnął, ocierając pot i wodę z czoła, zastępując go maziajem z ubłoconej rękawicy.
- Weź miecz od maga, wbij go w ziemię, niech Kat się go złapie i albo sama wyjdzie, albo się przytrzyma i poczeka - syknęła Veg, wciąż zajęta swoim przeciwnikiem.
Szermierz spojrzał na maga inkantującego zaklęcie i na jego pas, przy którym wisiał miecz. Bez słowa zabrał oręż mężczyźnie, przy okazji uważając by go nie potrącić i postąpił wedle instrukcji Vegari. - Nie dość ze ładna, to jeszcze bystra - mruknął do siebie, uśmiechając się.
Kobieta usłyszała, ale nie zareagowała. Deszcz padał jej na twarz, zalewając oczy wodą, więc musiała na chwilę się cofnąć, by przetrzeć rękawem mokre czoło i włosy.
- Pierdolona pogoda... Wbij ten miecz po samą rękojeść, powinno wytrzymać! - rzuciła jeszcze do Estalijczyka. Szermierz jednak już to zrobił. Podciągnął Kat w górę i krzyknął do niej - Trzymaj się miecza! -
Potem zdecydował wykorzystać sprawdzony wcześniej grunt, by pchnąć w głowę zombie, z którym wcześniej walczyła Vegari. Tym razem nie oprze się tak mocno o ziemie jak przy kopniaku. Szermierz chciał wykorzystać długość broni i trzymać przeciwnika na dystans pchnięcia... minus głębokość czaszki.
"Sigmarze... daj mi trafić... i wyciągnąć potem mój cholerny rapier z głowy tego czegoś" pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MrZeth dnia Wto 2:17, 17 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serge
Parias



Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja

PostWysłany: Śro 11:54, 18 Maj 2011    Temat postu:

Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Czarodziej Aqshy tkał zaklęcie, Katerine się topiła, Severin postanowił jej pomóc, jednak w końcu zmienił zdanie, korzystając z pomysłu Vegari. Wcześniej łuczniczka zdzieliła w łeb najbliższego trupa, posyłając go w odmęty bagniska, jednak i to na niewiele się zdało. Dość szybko jak na umarlaka wychynął na powierzchnię, próbując łapczywie złapać kobietę za nogi. Szybkie cięcie przez szyję zakończyło jego „żywot”. Szermierz natomiast - zmieniając pod wpływem łuczniczki swe priorytety - z gracją kota wyszarpnął miecz z pochwy przy pasie czarodzieja (nie rozpraszając go przy tym) i wbił w grunt tuż przy znikającej w zielonkawej wodzie jednookiej kobiecie. Ogólny chaos sytuacji i zaskoczenie sprawiało, że łowczyni nagród musiała sobie poradzić sama.

Kruk natomiast, dobywając w mgnieniu oka swej broni, ściął nieumarłej kobiecie łeb i najszybciej jak mógł odwrócił się w stronę nadchodzących z przeciwnej strony wrogów, nie zwalniając tempa i wyprowadzając kolejne uderzenie. Nogi najemnika i mięśnie pleców były na tyle mocne, że wyrzucając zza siebie ostrze topora w morderczym ciągu niemal się nie poruszył na podmiękłej ziemi, posyłając potężny, łukowaty cios. Ostrze z morderczą skutecznością zatopiło się w szkarłatnej szyi obdartego ze skóry nieumarłego. Reszta usłyszała jedynie zdławione mlaśnięcie, gdy głowa jego przeciwnika wykonała kilka obrotów w powietrzu i runęła z pluskiem do zimnego bagna. Pozostała część ciała padła jak stała, znikając po chwili w zielonej brei.

Z mgły wyłoniło się kolejnych dwóch nieumarłych. Nagle powietrze zaskwierczało. Gio był zmęczony poprzednimi wydarzeniami, więc i tkanie czaru było mocno utrudnione. W końcu jednak udało mu się – przynajmniej częściowo – uwolnić moc Eteru. Dwie kule ognia przecięły powietrze, minimalnie mijając głowy Veg i Esteca. Złodziejka i najemnik poczuli niesamowite ciepło przepływające w mgnieniu oka obok nich, jakby siedzieli przy palenisku. Gdyby znajdowali się choć dwa kroki bliżej, zapewne czarodziej uderzyłby w nich.

Sigmar, bądź Morr, jednak czuwał nad nimi w tych ciężkich chwilach, a czar dopadł kolejnych dwóch zombie. Jeśli ich oblicza wcześniej wzbudzały strach, w tej chwili wyglądały jeszcze gorzej. Wykrzywione grymasem, nieumarłe twarze pokrywała teraz masa pęcherzy. Wisząca gdzieniegdzie skóra odpadała od ciała, a ciało od kości, jak u przegotowanej kury. Bez ruchu padli jak stali wprost do bagna, sprowadzeni magią tam, gdzie już od dawna było ich miejsce. Niestety dla was, nie bez efektów ubocznych. Kątem oka widzieliście, jak mag zatoczył się nagle i zwalił na podmokłą ziemię. Nie poruszył się więcej, tracąc świadomość.

Kolejne chodzące truchło rzuciło się w kierunku Severina, zamachnąwszy się gnijącą ręką. Wystarczająco szybki krok w tył wystarczył, by szermierz uniknął trafienia, a sam wyprowadził celny cios. Ostrze rapiera dźgnęło od dołu w zmatowiałe oko stwora, docierając do jego mózgu. Nieumarły, jak rażony piorunem odchylił się w tył i wpadł do wody, rozbryzgując ją na wszystkie strony.

W tej samej chwili tonąca w brei Kat próbowała chwycić za miecz, jednak sukcesywnie wciągana pod wodę nie była w stanie go dosięgnąć. W dodatku w pewnej chwili poczuła na prawej łydce, nieco poniżej zgięcia kolana potworny ból, jakby ugryzienie dzikiego zwierzęcia. Odruchowo kopnęła to „coś” w wodzie odrywając się od niego na dobre. Chwilę później mocne ramiona Kruka wciągnęły ją na wąską ścieżynkę.

W oddali zagrzmiało, a po chwili deszcz wzmógł się jeszcze bardziej, chłostając was po obliczach zimnym opadem. Nieumarli już się nie pojawili, jednak wiedzieliście, że nie możecie tutaj dłużej zostać. Mimo iż walka była dość krótka, serca biły wam jak oszalałe. Czarodziej leżał nieprzytomny w poprzek dróżki, a łowczyni trzymała się za nogę, sycząc z bólu i trzęsąc się z zimna. Jej nogawka poniżej kolana już zdążyła przesiąknąć czerwoną cieczą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:29, 18 Maj 2011    Temat postu:

Kat

Już właściwie żegnała się z życiem, nie mogąc znaleźć oparcia dla rąk i nie znajdując w zasięgu niczego czego mogłaby się chwycić, gdy ugryzienie w okolicy kolana zmobilizowało ją do ostatniego desperackiego kopnięcia. O dziwo udało jej się uwolnić, ale sił starczyło jej ledwie na ten ostatni akt obrony. Kruk wyciągnął ją z wody właściwie w ostatniej chwili. Kat krztusiła się brudną wodą. Kaszlała przez chwilę by zwrócić w końcu część tej brudnej brei, której się nałykała za wszystkie czasy... Noga bolała niemiłosiernie. Rzut oka roztrzęsionej i przemarzniętej łowczyni na ranę sprawił tylko, że poczuła się jeszcze gorzej.
- Kurwa... - wycharczała, gdy doszła jakoś do siebie na tyle by dobyć głosu. "No to jestem trupem..." przeszło jej przez myśl. Nie znała się na leczeniu, ale tyle się nasłuchała opowieści o różnych zarazach jakie roznoszą chodzące trupy... Nie wiedziała czy to była prawda czy wymysły mające na celu zastraszenie chłopów... Ale działało na wyobraźnię. To coś ją przecież tam ugryzło! Jeśli ktoś tutaj nie znał się porządnie na leczeniu, to pewnie o chodzeniu będzie mogła zapomnieć. Na domiar złego straciła tarczę - teraz już wiedziała co to była za lekkość w okolicy pleców. Straciła kuszę i tarczę. Samym mieczem jeśli nie będzie mogła stać na nodze sobie nie poradzi. Więc albo zabije ją jakaś zaraza albo zwyczajnie ukatrupi ją kolejny spotkany po drodze trup. Tym bardziej, że mag w kwestiach bojowych był znacznie mniej sprawny niż zbrojni i właśnie leżał sobie nieprzytomny na ścieżce. No to już ich raczej nie wybroni przy kolejnej okazji...

Kat chwyciła się za nogę mocno - wolała wyć z bólu niż się wykrwawić. Przez zaciśnięte zęby rzuciła do Kruka, który wyciągnął ją z sadzawki:
- Uratowałeś mi życie... Niestety może mi go nie starczyć by spłacić dług... - bąknęła siląc się na blady uśmiech. Cholera, złym pomysłem było ruszać po tę nagrodę. Złym pomysłem było przybywać to tego pieprzonego Mousillon. Wpierw gburowaty książę-bufon, potem martwe wilki, na koniec to. Westchnęła z rezygnacją - los sobie chyba kpił. Nie przyszła tu przecież by zdechnąć w tak durny sposób.

Topienie się nie było najlepszym sposobem na spędzanie czasu. Szczególnie w śmierdzącym złymi mocami Mousillon. Kat czuła się słabo, dlatego ściskała tylko ranę i zastanawiała się nieco mętnie czy ma czym owinąć nogę... Oczywiście wszystko i tak było przemoczone tą gnojówką więc... Kat oparła czoło na zdrowym kolanie nie starając się nawet wstawać. Zacisnęła zęby, w których zgrzytnął piasek z błota, którym przed chwilą tak pluła. Starała się usilnie stłumić strach, który ścisnął ją za serce. Ponownie zamarzyła o piwie w jakiejś niezłej gospodzie, o grzaniu się przy ogniu płonącym na kominku i o względnie miękkim i czystym łóżku - szczyt luksusu. Z daleka od trupów i tego marznącego deszczu. Już ona dobrze wiedziała o co będzie prosić pozostałych jeśli przez któregoś z śmierdzieli w sadzawce się rozchoruje... Kat cicho wypowiedziała kilka błagalnych słów pod adresem bogini Shallyi. Naprawdę chciała wyjść z tej historii cało... Diabli, pieprzyć nawet tę przeklętą nagrodę za głowę tego skurwiela... Kat chciała przeżyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MrZeth




Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:03, 19 Maj 2011    Temat postu:

Severin:

Mężczyzna podrapał się po brodzie. Mag był nieprzytomny, a najemniczka ranna w nogę... Szermierz opanował mdłości. Musiał utrzymać posiłek w brzuchu...
Severin sięgnął do plecaka, westchnął ciężko i odarł rękaw ze swojej zapasowej koszuli. Odsunął ręce Kat od rany, podciągnął jej spodnie i zrobił z rękawa opaskę uciskową. Odarł drugi rękaw koszuli, dobył piersiówkę z kislveską wódką, dał Kat trochę wódki do popicia. - Przeciwbólowo. Napij się trochę i zaciśnij zęby, oczyścimy ci ranę tym co właśnie piłaś - rzucił, a gdy Kat wypiła trochę odebrał jej piersiówkę i zdezynfekował ranę alkoholem, by wreszcie zrobić z drugiego rękawa tymczasowy opatrunek. - No - otrzepał ręce i odetchnął. Parsknął i powstrzymał odruch wymiotny. Branie głębszego oddechu nie było najlepszym pomysłem.
- Nie chcę zabrzmieć jak tchórz, ale patrząc na okoliczności to podróż zrobiła się mocno niebezpieczna jak na Odwiedzanie Ciotki" - mruknął szermierz. - Jak na mój gust podróż po mój rapier też przestała być opłacalna. Będąc trupem za wiele nim nie zwojuję - rozłożył ręce, po czym skrzywił się lekko. - Więc jak, moi drodzy. Powiecie mi po co tak na prawdę idziecie wgłąb Moulisson? Ja już swoje karty na stół wyłożyłem. Skoro mamy brnąć dalej, narażając życie to jednak wypadałoby powiedzieć za co? - szermierz skrzyżował ręce na piersi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:06, 19 Maj 2011    Temat postu:

Vegari feat. Severin

Muśnięcie ciepłą kulą ognia było o tyle miłe, że na chwilę ją rozgrzało. Chwila ta jednak szybko minęła i zaraz po tym kobiecie było podwójnie zimno, a nieprzyjemne ciarki biegały jej po plecach, sprawiając, że z trudem zmuszała się do jakiegokolwiek poruszania. Nienawidziła takiej pogody, dlatego już więcej się nie zapuszczała na ziemie Sylvanii i obiecała sobie tam - oraz tu - więcej nie wracać. Na szczęście walka dość szybko się zakończyła, a i najemniczka jeszcze jakoś dychała. Kiepsko, ale zawsze. Gdy Estalijczyk ją opatrywał, Vegari przykucnęła obok, przyglądając się ranie na nodze kobiety. Widok nie był zbyt przyjemny, a najgorsze było to, że już takie rzeczy widziała. I nie kończyły się dobrze. Zmarszczyła brwi, splunęła przez ramię i wstała, by podejść do Kruka. Oparła się o ramię wojownika, szepnęła mu kilka słów i poszła sprawdzić, co z magiem. Widząc, że żyje, odetchnęła z ulgą. Głupio by było stracić kogoś, kto w kilka sekund potrafił się pozbyć trzech wilków a potem dwóch nieumarłych. I jeszcze tak dobrze grzał w nocy... Mrr...


Słowa szermierza nieco ją zdziwiły i rozbawiły. Na jej dość ładnej, aktualnie mokrej twarzy, pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Nikt ci nie każe iść z nami, drogi panie. Stanie tutaj i rozmawianie o rzeczach nieistotnych jest niewskazane, chyba że mamy poczekać, aż więcej nieumarłych się zjawi? Bo jak dla mnie, to mógłbyś łaskawie pomóc Krukowi - wskazała na rosłego wojownika - dźwignąć maga. Porozmawiamy po drodze...
Po tych słowach podeszła do Kat i nie czekając na jej reakcję, dźwignęła ją do góry i przytrzymała mocno za pas. Jak na kobietę była silna, a w każdym razie takie były ramiona Vegari. Już wolała pomóc iść najemniczce, niż dźwigać maga i się zmęczyć. By strzelać, jej ręce musiały być wypoczęte, a targanie Gio w tym momencie nie było dobrym pomysłem. Bo zostawić go nie chciała. Był zbyt potężny i przydatny. Szepnęła kilka słów do kobiety i zerknęła na Estalijczyka, czekając na jego odpowiedź.

- Trudno się nie zgodzić - stwierdził Szermierz, łapiąc maga pod ramiona i czekajac aż kruk złapie go za nogi, by mogli go nieść.- A na rozmowę jestem zawsze chętny, to chyba juz zdołałaś zauważyć - mężczyzna się uśmiechnął.
- To złap go pod jedno ramię, Kruk złapie pod drugie i będziecie mieć ułatwione poruszanie się.
Znów wydawała polecenia. Chyba to nie był pierwszy raz, jak podróżowała z jakąś grupą.
- Najlepiej jest tak kogoś ciągnąć, pomyśl sobie, że Gio jest zalany w trupa. - Uśmiechnęła się lekko.
Szermierz spojrzał na maga. - Lepiej nie, bo wrzuciłbym go w bajoro i tak zostawił... - szerzmierz uśmiechnął się lekko. - Wolę go nieść. Jeśli jakiś zombiak chwyci go za nogę, gdy bedziemy go ciagnać, to moze być niemiło - zauważył.
- Jak wolisz. - Wzruszyła ramionami. - A za LeBeau jest ładna nagroda, więc z chęcią go poszukamy.
Nie lubiła mówić całej prawy od razu. Może później, w bardziej przyjających okolicznościach, gdy będą razem w ciepłym łóżku... Severin skinął głową.
- Dobrze wiedzieć - stwierdził. Jak dla niego było to wystarczajaco. Skoro ci ludzie chcieli się narażać na śmeirć z powodu tej nagrody to znaczy, ze musi być wysoka, ale o tym mozna było pogadać w lepszych warunkach... na przykład gdy wokół bedzie mniej wody i zombie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:04, 19 Maj 2011    Temat postu:

Kat i Vegari

Zabiegi Severina nie należały do przyjemnych, ale odciągnęły myśli łowczyni od śmierci i kiepskiego położenia. Wypiła kilka łyków trunku krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Wódki nie lubiła, ale faktycznie nieco tłumiła ból. Wzdrygnęła się. Zacisnęła zęby, gdy Severin opatrywał nogę. Miała nadzieję, że wiedział co robił...

Potem Vegari przejęła inicjatywę. Kat syknęła. Alkohol jeszcze nie przestał palić w gardle, noga paliła żywym ogniem po zetknięciu z wódką i jeszcze gwałtowne ustawienie do pionu. Wbrew pozorom to sprowadziło łowczynię do rzeczywistości. Dobra, na tę chwilę nie było tak źle jak się spodziewała - mogła stać. Ale niewiadomą było co nastąpi później...
- Przykro mi, Słonko, ale Gio śpi i cię nie rozgrzeje, musisz jakoś wytrzymać i dojść do miasta. I módl się do bogów. Widziałam już takie rzeczy, w ciągu kilku dni staniesz się nieumarła - złodziejka szepnęła cicho.
- Przynajmniej nie starasz się wciskać mi ciemnoty dla mięczaków. Ale sądzę, że i tak będzie mi daleko do urody tego spalonego przystojniaka przed nami - bąknęła z krzywym uśmiechem Kat. Najwyższy czas na odrobinę wisielczego humoru. Skoro za parę dni miała dołączyć do bagiennej braci to chociaż niech ten czas spędzi na śmianiu się. Nawet z siebie...
- Wierz mi, że jeśli zobaczę, iż patrzysz na nas jak na posiłek... pierwsza poderżnę ci gardło. - Brzmiało to jak obietnica i Vegari liczyła, iż wojowniczka doceni ten gest. Sama by wołała zostać zabita, nim w męczarniach się zmieni w zombie. – Oprzyj się na moim ramieniu, pomogę ci iść. Im szybciej dotrzemy do jakiejś wioski czy miasta, tym lepiej.
- Dam ci znać jeśli zaczniecie wyglądać apetycznie
– mruknęła Kat. Nie szło się z Vegari nie zgodzić. Może w tej cholernej krainie znajdzie się ktoś, kto jakimś cudem będzie wiedział jak się pozbyć cholernej zarazy. A już zupełnie szczytem radości dla Kat byłoby ocalenie przy tym rannej nogi. Była do niej mocno przywiązana. – I będę modlić się do bogów by jednak piwo i kasza ze skwarkami mi nie zbrzydły - dodała. Oparła się na ramieniu Vegari. Łowczyni starała się dostosować do tempa marszu złodziejki i ignorować ból w nodze na ile się dało. Nie chciała opóźniać całej wycieczki, bo kolejne spotkanie z mieszkańcami tych błot już tak... bezproblemowe... nie będzie.
- Będę wdzięczna. - Na twarzy złodziejki pojawił się nikły cień uśmiechu, po czym mocniej złapała pas kobiety i - przytrzymując ją - pomogła utrzymać kobiecie równowagę. Więcej się już nie odzywała, zajęta swoimi ponurymi myślami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Draze




Dołączył: 27 Kwi 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:27, 20 Maj 2011    Temat postu:

Kruk

Wszystko, przynajmniej w zasięgu wzroku Kruka poszło idealnie – nieumarła piękność straciła głowę, chwilę później truposz straszący zębami i ogólnym brakiem skóry podzielił jej los, zwalając się z nóg bez życia. Po raz drugi w... życiu?

Cięższe dla nerwów najemnika okazało się tkanie zaklęcia przez Gio; a raczej totalnie przypadkowe uniknięcie ognistej kuli, mijającej głowę Stirlandczyka o krok-dwa.
- Kurwa! Uważaj gdzie machasz tymi błyskotkami! - dłuższy pobyt na bagnach nie służył nikomu, więc wybuch Imperialnego był jedynie kwestią czasu. Ciekawe, jak daleko otaczające ich bagna zaniosły krzyk Esteca...
Chwilę później Giovanni leżał na ziemi, jakby porażony komentarzem wojownika.

W całym tym zamieszaniu wszyscy jakby trochę zapomnieli o Kat, wbrew pozorom ciągle topiącej się w zielonkawej brei.
- Wracaj do żywych, może się jeszcze przydasz. - szepnął Kruk, wyciągając wrzeszczącą kobietę na w miarę stały grunt. - W porządku? - rzucił jeszcze, zostawiając ją pod opieką Severina, próbującego zrobić opatrunek, czy jak tam się to plątanie nazywało. Kruk nigdy nie był zbyt biegły ani w leczeniu, ani nawet w próbach opatrywania prostych ran, to trzeba było mu przyznać.

- Zaraz, już idę... - Kruk zostawił maga jeszcze na chwilę pod opieką Severina. Względną ciszę i szum deszczu przerwało mokre plaśnięcie. Głowa nieumarłej kobiety została przez najemnika dość mocno kopnięta, przeszybowała kilkanaście metrów i... efekt usłyszała drużyna. Stirlandczyk zarechotał jedynie, zadowolony z odesłania ostatnich cząstek oponentów pod wodę, po czym wrócił do szermierza. Ktoś musiał taszczyć maga, może jeszcze przyda się im ktoś umiejący spalić całą tawernę po pijaku.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serge
Parias



Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja

PostWysłany: Sob 0:23, 21 Maj 2011    Temat postu:

Gdy ustaliliście co i jak, wyruszyliście w dalszą drogę. Ze względu na ranę Kat i nieprzytomnego Giovanniego, którego wespół nieśli Kruk i Severin, podróż dłużyła się niemiłosiernie. Czarodziej na szczęście obudził się po półgodzinnej drzemce, jednak wciąż wracał do siebie i zamykał pochód idąc najwolniej z was wszystkich. Łowczyni nagród kulała na nogę, tak, że trzeba było robić co jakiś czas postoje wśród grząskiego, nieprzyjemnego terenu. Jedynym pocieszeniem był fakt, iż deszcz w końcu przestał padać, jednak wciąż było ponuro i zimno. Najbardziej odczuwała to Katerine, która trzęsła się przy każdym ruchu jak galareta.

Nie rozmawialiście niemal w ogóle, na co główny wpływ miała pogoda i ostatnie wydarzenia. Po niemal dwóch godzinach spokojnej, acz uciążliwej i męczącej drogi, dojrzeliście w końcu poprzez mgłę zarysy zrujnowanych chałup. To zapewne musiała być jedna z osad, o których mówił Sir Auferic. Tak szybko, jak tylko było możliwe, skierowaliście się podmokłą ścieżynką w jej kierunku.



Wioska, do której zawitaliście, była obrazem nędzy i rozpaczy. Stała na niewielkim wzniesieniu, z którego rozciągał się widok na spowite we mgle bagno. Opar był tak gęsty, że nie widać było drugiego brzegu i chyba nawet nie chcieliście wiedzieć, co się tam znajduje.

Rozpadające się chałupy pochylały się nad zabłoconą ścieżką, pełniącą rolę jedynej uliczki. Niemal na każdym kroku dostrzegaliście leżące ścierwa zwierząt, wśród których krążyły ujadające, dzikie psy i równie dzicy, pokryci wrzodami nędzarze, szukając odpadków i pożerając ochłapy cuchnącej padliny. Podświadomie czuliście, że jesteście obserwowani zza przymkniętych okiennic i brudnych, porwanych szmat zastępujących w większości domów drzwi.

Chałupy kryte strzechą zgromadzone były przy sobie, jakby tuliły się do siebie dla większego bezpieczeństwa. Po lewo, za niewielką palisadą dostrzegliście kilka małych rolnych poletek, na których pewnie uprawiano ziemię. Choć w sumie zastanawialiście się, czy na tak jałowej ziemi da się cokolwiek uprawiać.

Mieścina raziła w oczy nędzą i beznadziejnością sytuacji. Ludzie, którzy przyglądali się wam, gdy kierowaliście się w centrum osady byli chudzi i bladzi – wyglądali, jakby nie jedli od tygodni, a ich ciała trawiła choroba. Odziani w brudne łachmany zerkali na was ukradkiem, jakby bojąc się waszej reakcji. Niektórych z was mocno uderzył ten przytłaczający widok.

W pewnym momencie Vegari zagaiła do jednego z wieśniaków.
- Szukamy gospody, albo jakiegoś miejsca, gdzie możemy się zatrzymać. Mamy ranną.
Chudy, pomarszczony mężczyzna z wybałuszonymi oczyma i zębami jak u królika, wzruszył jedynie ramionami.
- Jo to nic nie wim – wyrzucił w dziwnym narzeczu bretońskiego. - Jak chceta się co dowiedzieć, to idźta do Ger i Floupe. To som wioskowe baby, łune tu decydujom.
W jego tonie słychać było strach i niechęć do dalszej rozmowy. Odwrócił się nagle i zniknął za pobliską chatą, nie oglądając się nawet.

Nie mając innego wyjścia, ruszyliście dalej, wypytując o rzeczone przez chłopa osoby. Wszyscy kierowali was do centralnej części wioski, na tak zwany Placyk Patroszenia. Nietrudno go było znaleźć, tak samo jak i dwie, pomarszczone stare kobiety, siedzące na niskich taboretach przed jedną z zawalających się powoli chatynek. Z niesamowitą starannością i szybkością oprawiały żaby i ślimaki, wrzucając je do dwóch odrębnych koszy, zapełnionych mniej więcej do połowy. Mimo iż skupione na swej pracy, musiały słyszeć, że nadchodzenie, gdyż jedna z nich - niższa, w kapturze na głowie - spytała.
- A wy czego tu chceta?

Nie uniosła nawet głowy. Dopiero po chwili, gdy przyjrzeliście im się lepiej dojrzeliście, iż ta, która się odezwała miała nienaturalnie długi środkowy palec prawej dłoni, a jej towarzyszka wielkie ucho, które poruszało się, mimo iż staruszka pozostawała niewzruszona, zajęta oprawianiem wielkiej ropuchy.

To było co najmniej dziwne i doskonale zdawaliście sobie sprawę, że gdybyście znajdowali się w Imperium, to te dwie już dawno spłonęłyby na stosie, podejrzewane przez któregoś z fanatycznych łowców czarownic o konszachty z Chaosem. Widać tutaj takie „anomalie” były na porządku dziennym i nikt się tym specjalnie nie przejmował. W sumie nie dziwiliście się, po tym, co przeszliście w ciągu ostatnich kilku godzin.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ouzaru.fora.pl Strona Główna -> Sesje RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 5 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin